AGATA PADUCH

BLOG

Jak pokonać lęk? czyli… jak z nim usiąść do herbaty.

Jeśli jesteś na moim blogu lub Instagramie ja_wewnętrznedziecko, to już dobrze wiesz, że żadnych emocji się nie „pozbywamy” czy „pokonujemy”.  Emocje, także te trudne, są po coś. Nawet (a może zwłaszcza) lęk.

Dziś podzielę się z Tobą 7 konkretnymi sposobami, jak zdrowo współistnieć z lękiem. On nie jest wrogiem. Jest… szlachetnym posłańcem. Choć trudnym. A gdy my przestajemy od niego uciekać i zaczyniemy chcieć go słuchać – może powiedzieć nam coś bardzo ważnego i uzdrawiającego.

Krok 1 – Przepuszczaj emocje. Tak po prostu.

Każda emocja, nawet ta nazywana „negatywną”, ma swoje miejsce i jest niezwykle potrzebna. Lęk nie jest potworem – to informator. Zwykle przynosi wiadomość:
„Hej, w Twoim systemie wierzeń jest coś, co mówi Ci, że nie dasz rady.”

Lęk pokazuje, że gdzieś, w jakimś zakamarku Twojej psychiki, istnieje szkodzące, fałszywe przekonania:
– „To mnie przerasta.”
– „Nie zasługuję.”
– „To się na pewno nie uda.”
– „To za trudne.”

-„Nie dam rady.”

I choć boli, to on właśnie rozświetla tę część, której dotąd nie widziałaś/łeś lub nie chciałaś/łeś zobaczyć.


Jeśli pozwolisz mu przejść przez ciało, bez tłumienia, bez osądzania, bez racjonalizacji, tylko czucie – lęk z czasem opadnie. Czasem szybciej niż myślisz.
Lęk przypomina falę:  ma swój szczyt i… zejście.

Tyle, że trzeba dać jej miejsce.

Krok 2 –  Przekonania, które generują lęk

Pamiętaj: emocje nie są przypadkowe. Lęk nie pojawia się z powietrza – on jest efektem ubocznym myśli, które… często nawet nie są Twoje.

Na przykład:

  • „Nie dam rady.”
  • „Nie zasługuję.”
  • „Jak będę mieć za dużo pieniędzy, to na pewno je stracę.”
  • „Lepiej nie ryzykować, żeby się nie rozczarować.”
  • „Jak zrobię błąd, to ludzie mnie odrzucą.”

Brzmi znajomo?
To są właśnie fałszywe przekonania, które mieszkają sobie w naszej podświadomości.

Ćwiczenie:
Pomyśl o sytuacji, która ostatnio wywołała u Ciebie lęk.
Zadaj sobie pytanie:

„Czego się tak naprawdę obawiam? Co lęk chce mi powiedzieć? Gdzie go czuję? Jak ta emocja wygląda?”

Bardzo możliwe, że nierzadko odkryjesz lęk przed porażką, popełnieniem błędu lub oceną innych czy odrzuceniem:

  • „Jak nie będę perfekcyjna, to mnie nie zaakceptują.”  
  • „Jak zarobię więcej, to komuś coś zabiorę.”
  • „Będą ze mnie się śmiać.”

I voilà – wiadomość od naszego „lękowego” posłańca została przeczytana. Teraz możesz to przekonanie rozbroić, zamiast walczyć z objawami.

2. Tu i teraz. Nie w przeszłości ani przyszłości.

Bycie „tu i teraz” to więcej niż modne hasło. To antidotum na lęk.

Dlaczego? Bo lęk żywi się:

  • przeszłością („Mogłam zrobić inaczej, wtedy nie byłabym tu, gdzie jestem”),
  • przyszłością („Co jeśli wszystko się zawali?”).

Tymczasem w tej obecnej chwili, kiedy pijesz kawę, głaszczesz psa, czytasz ten tekst – nic się nie dzieje. Nie ma zagrożenia. Lew nie goni. Dach się nie wali.

I to właśnie w tej chwili ego nie ma pola do walki. Bo nie ma czego kontrolować.

Dlatego ucz się być obecna:

  • W zapachu porannej kawy,
  • W liściach niesionych wiatrem,
  • W kudłatym pysku Twojego psa, który prosi o głaskanie.

Dodaj do tego szczyptę magii : praktykę wdzięczności – tak uczysz mózg dostrzegać, że jest dobrze i bezpiecznie. Nawet jeśli nieidealnie. Bo nie ma być idealnie! A lęk w takich chwilach po prostu… traci paliwo.

Krok 3  – Perfekcjonizm – najbardziej elegancka forma paniki.

Perfekcjonizm to nie jest miłość do porządku. To nie jest bycie solidnym człowiekiem.
To jest:

„Jeśli nie zrobię tego idealnie, to coś stracę. Miłość. Akceptację. Bezpieczeństwo. Swoją wartość”

A kto w nas to czuje najbardziej?
Oczywiście – nasze wewnętrzne dziecko, które kiedyś usłyszało, że musi zasłużyć. Musi się postarać. Musi być najlepsze, żeby… nie zostać same. Miłość jaką dostało była warunkowa.

I teraz ten dorosły człowiek:

  • pracuje za trzech,
  • nie odpuszcza nigdy,
  • przy każdym błędzie ma ochotę zapaść się pod ziemię.

A wszystko z lęku.
Perfekcjonizm nie jest oznaką siły. Nie jest oznaką amibicji. Nie jest szlachetną cechą.


Zapamiętaj:

Nie trzeba być perfekcyjnym, żeby być profesjonalnym/ kochanym/ lubianym/ szanowanym.

Jak na ironię – im więcej napięcia i kontroli – tym większa szansa na błąd.

Zmiejsz napięcie, uznaj „ideał” jako chorobliwy program EGO i zaufaj życiu.

Rób rzeczy najlepiej jak potrafisz na ten moment ( czasem jest to 10% , a czasem 75% Twoich możliwości) i te nad którymi masz wpływ, a resztę – oddaj w kontrolę i ochronę Wszechświatu, Sile Wyższej, Bogu (bo tak naprawdę w życiu NIC nie możesz kontrolować) i zdejmij ważność ze stworzonych przez siebie „bożków i bógstw tego świata”.

Czym są „bożki i bóstwa tego świata”?

Krok 4  – zdejmij wartość z rzeczy. Naprawdę.

To ćwiczenie mentalne zmieniło życie niejednej osoby, z którą pracuję.

Wyobraź sobie, że nic w Twoim życiu nie definiuje Twojej wartości.
Nie związek.                                                                                                                                                            Nie dzieci.
Nie praca.
Nie konto w banku.
Nie lajki na Instagramie.                                                                                                                                    Nie to jak wyglądasz.

Ty – po prostu jako Ty jako istota ludzka – jesteś pełnowartościowa.
Z definicji. Z urodzenia. Z bycia człowiekiem.

A wszystko inne? To dodatki.
Miłe, przyjemne, czasem bardzo ważne – ale nie definiujące.

Bo jeśli uczynisz jakiś zewnętrzny obiekt swoim „źródłem wartości” , „bez którego nie możesz istnieć”– to gdy ten obiekt zniknie (a wszystko w życiu jest tymczasowe), pojawi się przerażenie.

„Jeśli go/ją/je stracę… to co zostanie?”
Zostaniesz Ty.

Zatem …

Uczyń siebie centrum swojego życia. Miłość do siebie leczy duszę.

Krok 5  –  Ciało też ma coś do powiedzenia. Zwłaszcza, kiedy się boi.

Lęk nie mieszka tylko w głowie. Daje również objawy somatyczne, czyli z objawy z ciała.

Mięśnie się spinają.
Oddech się skraca.
Serce bije jak szalone.

I wtedy najgorsze, co możesz zrobić, to… siedzieć i analizować.
Ciało potrzebuje ruchu. Ale nie byle jakiego.

Ruch fizyczny

Nie chodzi o to, żeby pobiec w maratonie albo zapisać się na crossfit, bo „trzeba się porządnie zmęczyć”.
Tu mówimy o ruchu, który przywraca poczucie bezpieczeństwa ( nie podwyższa adrenaliny, a obniża kortyzol) :

  • spacer w naturze,
  • spokojna joga,
  • taniec w kuchni
  • 15 minut rozciągania z oddechem.

Bo lęk to informacja: „Zagrożenie!”
Ruch mówi: „Nie ma żadnego zagrożenia.”

Sen

Lęk lubi budzić się o 3:00 nad ranem. Właśnie wtedy, gdy kortyzol (hormon stresu) jest najwyższy.

Nie panikuj, jeśli zdarza Ci się wstawać o tej porze. To nie znaczy, że „coś z Tobą nie tak”.
Poprostu układ nerwowy potrzebuje Twojej pomocy:

  • regularna pora snu,
  • ograniczenie ekranów wieczorem,
  • herbatki z melisy lub adaptogeny,
  • wieczorna rutyna: bez chaosu, bez bombardowania bodźcami.
  • Ostatni posiłek na minimum 3 godziny przed snem ( lekki )
  • Medytacja wieczorna

Dieta… informacyjna.

Gdy mówimy „dieta”, większość z nas myśli o glutenie, laktozie, może o czekoladzie.
A ja mówię:

Zrób detoks informacyjny.

Co to znaczy?

Zacznij traktować swoją uwagę i myśli jak coś bardzo cennego. Bo naprawdę – to, czym karmisz swój mózg, tym on żyje. A energia podąża za uwagą. To co zasilasz energią rośnie. (temat energetycznych wahadeł Vadima Zelanada omówię w innym wpisie na blogu)

A jeśli karmisz mózg:

  • wiadomościami o wojnie, inflacji i kryzysie relacyjnym celebrytów,
  • rozmowami z toksycznymi ludźmi,
  • scrollowaniem o 22:30, porównując swoje życie do cudzej pocztówki z Bali…

to potem nie dziw się, że Twoje ciało mówi: „ZAGROŻENIE!”

Zacznij dzień bez telefonu.
Niech Twoja pierwsza godzina będzie dla Ciebie, nie dla świata.

Odetnij to, co Ci nie służy. Ty masz wpływ. I to jest dobra wiadomość – może nawet najlepsza.

Krok 6 – Twoje Wewnętrzne Dziecko wie, skąd ten lęk. Posłuchaj go.

Lęk to często to Twoje wewnętrzne dziecko, które mówi:

„Znowu nikt mnie nie zauważy.”
„Znowu nie jestem wystarczająca.”
„Znowu mnie zostawią.”

Może boisz się, że partner odejdzie, że coś stracisz, że nie podołasz?
To nie Ty dziś – to mała dziewczynka lub mały chłopiec, który kiedyś musiał zasłużyć na uwagę, miłość, bezpieczeństwo.

Praca z wewnętrznym dzieckiem to nie metafora. To konkret:

  • zauważenie, że boli,
  • nazwanie tego bólu,
  • danie sobie tego, czego wtedy zabrakło.

„Już jesteś bezpieczna.”
„Jesteś wystarczająca.”
„Nie musisz zasługiwać – ja się Tobą zajmę.”

I lęk… zaczyna cichnąć. Nie zniknie całkiem – nie musi. Ale nie będzie już prowadził. Bo kierownicę trzymasz Ty. Dorosła Ty.

Na koniec: Lęk to nie wróg. To piękny, choć wymagający posłaniec.

To posłaniec – czasem przebrany za histeryka, czasem za krytycznego rodzica, a czasem za smutne dziecko.

Ale on zawsze przynosi list.

„Tu boli.”
„Tu nadal nie czuję się wystarczająca.”
„Tu próbujesz wszystko kontrolować, bo boisz się straty.”

I Ty możesz ten list otworzyć.

Możesz powiedzieć swojemu lękowi:

„Dziękuję, że przyszedłeś.
Wiem, że chcesz mnie chronić.
Ale ja teraz już jestem dorosła.
I potrafię się sobą zaopiekować.”

Bo radzenie sobie z lękiem to nie heroiczna walka ani 4 proste triki z TikToka.
To codzienna, delikatna, czuła praca.
Czasem będzie łatwiej, czasem trudniej – ale będzie prawdziwie. I to jest warte wszystkiego.

„Życie nie dzieje się przeciwko nam, dzieje się dla nas”.

Zapraszam do kontaktu,

Agata Paduch

kontakt@wewnetrznedziecko.com.pl lub 514 591 060

© 2025 wewnetrznedziecko.com.pl | NIP 123 123 123